WHEN THE DREAMS COME TRUE...

Juz po polnocy. Za 6 godzin lecimy do Polski ( :))))))))))))) ), za 3 wyjezdzamy na lotnisko, a ja pisze bloga. Musze jeszcze zrobic tortille z tunczykiem na podroz, wycisnac sok z jablek i marchewek, pomalowac paznokcie i spakowac kilka potrzebnych jeszcze rzeczy. Boze, zawsze tak sie ciesze jak lecimy do Polski! Juz tak bardzo chcialabym nie wracac... Ale moze juz niedlugo. Mamy duzo spraw do zalatwienia z budowa domu, ale wiekszosc czasu mysle, ze bedziemy odpoczywac i milo spedzac czas. Oczywiscie napewno zalicze Rossmana (liste juz mam :) ) i chcialabym kupic tez kilka ksiazek i plyt w empiku. Dzisiaj przechodzac przed Daichmanna zauwazylam, ze buty, ktore mi sie podobaja sa przecenione, ale oczywiscie nie bylo juz mojego rozmiaru, wiec moze uda mi sie je dostac w Chrzanowie :) Mam rowniez w planach nagrac dwa filmy, ale czy warunki beda sprzyjac, to sie okaze :) Raczej na blogu bedzie cisza do nastepnego weekendu (chyba, ze powrzucam jakies zdjecia z iPada), tymczasem zostawiam Was z czwarta juz porcja zdjec z naszej podrozy. Na ten dzien byly zaplanowane zakupy (w koncu!). Myslalam, ze uda mi sie zdobyc jakies ciekawe lupy, a co? Nie kupilam NIC. Naprawde. Przysiegam. W ostatni dzien udalo mi sie wypatrzec kilka drobnostek, ale o tym innym razem. Ok, biegne do kuchni, a Was zostawiam w klimacie tropikalnym :) Enjoy!














6 komentarzy: