Maska aloesowa

Kilka dni temu dotarla do mnie paczka z Polski z zamowieniem kosmetycznym, a jakby inaczej:) glownym jej produktem bylo serum Flavo C Forte, ale o nim wypowiem sie za kilka tygodni po dluzszym stosowaniu. Skladajac zamowienie bardzo zaciekawily mnie maski w postaci nasaczonej tkaniny i postanowilam sie skusic na aloesowa oraz kolagenowa. Dzisiaj test pierwszej.  

Maska zawiera 100% soku aloesowego, ktory jest wyjatkowym produktem oczyszczajacym. Wnika on w pory skory i dzieki dzialaniu bakteriobojczym powinien je oczyscic. Jego zadaniem jest rowniez regeneracja skory oraz usuniecie martwych komorek naskorka. Zawarta w maseczce allantoina powinna zmiekczyc skore, a wyciag z oczaru wirginijskiego powiniec ja ladnie napiac. Witamina E tez jest jednym z jej skladnikow, ktora jak wiadomo jest dobrym antyoksydantem.

Czy to dziala? Hmmm trudno powiedziec. Ja nie zauwazylam zbyt duzej roznicy, a juz napewno nie tak powalajacej jak po uzyciu np glinki. Skora faktycznie jest miekka i mila w dotyku, nawilzona tez ladnie, ale jesli chodzi o oczyszczenie... poki co nie zauwazylam roznicy. 

Maska kosztowala mnie 9,90 zl i byc moze kupie ja ponownie, bo uwazam, ze za tak nieduze pieniadze warto sie troszeczke zrelaksowac i rozpiescic, chociazby ot tak:) a z dodatkiem cieplej, czekoladowej buleczki i soczku ze swiezo wycisnietych pomaranczy (wspominalam juz, ze zakup sokowirowki to moj ZAKUP ROKU???) to juz w ogole szalenstwo!:)

Pozdrowienia ze SLONECZNEGO Londynu!:)))